Narcyz działa w dobrze znanym schemacie, po krótce uwodzi, bo jest charyzmatyczny i czarujący. Ten taniec godowy rozpoczyna się już podczas pierwszej interakcji (telefon/Internet) a rozwija w pełni podczas pierwszej randki. Przez kolejne tygodnie jesteś prawie w centrum jego zainteresowań. Mówię prawie ponieważ on zawsze ma stylu otwarte drzwi i nie jesteś jedyna która w tym momencie omamia. Ponieważ jesteś wygłodniała poświęcanej Ci uwagi niezależnie od tego, ile on jej dla Ciebie przeznaczy tobie i tak to wystarczy. I nie jest to w żaden sposób obelga tylko wskazanie jakiego rodzaju osoby wybiera narcyz. I nie wskazuje tutaj siły charakteru, bo to będzie w innym tekście. Mam tutaj na myśli osoby, które emanują niskim poczuciem własnej wartości, wyniesionym z domu czy przez poprzedniego partnera. Niestety to widać na pierwszy rzut oka, a narcyz wychwytuje mikro reakcje i testuje czy dana osoba podda się jego urokowi. Reszta sama się już będzie kręcić.
Początek błędnego koła jest na szczycie.
W fazie lovebombingu na początku relacji narcyz zaspokaja nasze poczucie wyjątkowości i przynależenia do takiego wysokiego stanu, że trudno go później powtórzyć. Ale on właśnie na tym opiera swoja strategię. Odcinając kupony w czasie całej podróży. Ten stan będzie odnośnikiem do reszty tego koła. To z tym uczuciem, a raczej za jego iluzją będziemy podążać.
Ten początek wypełnia cała nasza potrzebę bycia zauważonym, docenionym, wysłuchanym. To daje nam poczucie i łatwiej jest nam uwierzyć w bardzo wcześnie na etapie relacji słowa takie jak, „nigdy nie spotkałem nikogo takiego jak „ to na Ciebie czekałem całe życie” lub „teraz wiem co to znaczy być kochanym” lub „ jeszcze nikogo takiego nie spotkałem”. Jesteśmy na emocjonalnym haju. Nareszcie spotkałyśmy tego jedynego, właściwego. Tylko dla nas! Oooooh co za fart!!! To upojenie przysłania nam jakie fakty takie jak to że, coraz mniej ON ma dla nas czasu, że to my wyczekujemy na jego wiadomość a, ON czasem znika bez słowa na dzień dwa czy dłużej. Lub kiedy „jest zdenerwowany” to obwiniamy siebie.
To nas przenosi do kolejnego etapu, w którym odcina się element po elemencie naszego poczucia własnej wartości.
Umniejszanie!
Na tym etapie błędnego koła spadamy powoli na samo dno. Powoli, bo ten proces trwa trochę dłużej niż faza Lovebomingu. W tym etapie powoli przestajemy być wyjątkowe a stajemy się, nieadekwatne. Czyli elementy naszej osoby są już niezadawalające dla naszego rycerza. Począwszy od prostych rzeczy, typu ubiór, zachowanie do bardziej inwazyjnych, czyli poziom naszego intelektu czy też budowa ciała. To tu słyszymy takie słowa jak „myślałem, że dziewczyny po studiach umieją się zachować w towarzystwie”, „myślałam, że jesteś mądrzejsza” lub „myślałem, że jak będzie my dłużej razem, to zaczniesz coś robić ze sobą.
Ten element błędnego koła ma wielofunkcyjne zastosowanie, bo w tym samym czasie, kiedy sama własnymi wnioskami odcinasz swoją wartość kawałek po kawałku i robisz sobie samej wyrzuty. To automatycznie zaczynasz wątpić, w to co czujesz i myślisz. Narcyz sugeruje coraz częściej, że Twoje rozumienie świata jest kompletnie nie właściwe i zaczynasz żyć w jego wersją rzeczywistości.
W porównaniu z hajem emocjonalnym z pierwszej fazy jest to dość bolesny upadek, ale narcyz znalazł i dla tego upadku zastosowanie. Dzięki niemu wpadasz w niekończące się poczucie winy, że jesteś już nie wystarczająca i gdybyś tylko była dla niego taka jak na początku on był zadowolony.
A on odcina od tego kupony jak kontroler karuzeli.
Brakuje tylko napędu do tej dobrze działającej maszyny. Ale na to też znalazł rozwiązanie – wtedy, kiedy prawie dotykasz dna i czujesz, że już tak nie możesz wybuchasz, starasz się odzyskać kontrolę nad swoimi emocjami i walczysz o swoja godność. Która straciłaś gdzieś po drodze. I mówisz mu, że odejdziesz płaczesz, krzyczysz. On reaguje małym lovebomingiem żebyś poczuła smak wyjątkowości i jego, że jesteś tą jedyną i wyjątkową. A potem wracamy do codzienności.
Samonakręcający się mechanizm z dobrze działającymi tłokami i baterią w postaci Ciebie.
Z biegiem czasu zatracasz się tak bardzo, że nie odróżniasz już co jest prawdziwe a co jest tylko złudzeniem. On Ci mówi co masz czuć i myśleć. On dyktuje wszystko w Twoim życiu, od niego zależy, czy będziesz dzisiaj uśmiechnięta czy smutna.
I tak do następnego wybuchu i kolejnego haju. Od złości, poprzez poczucie winy oddajesz kontrole nad całą sobą, człowiekowi który karmi się każda emocja która się z Ciebie wydobywa.
Jak z tego wyjść? Najpierw trzeba zdjąć różowe okulary z filtrem jego świata. Potem zauważyć jego schemat. W tym pomaga odizolowanie się na trochę – więcej niż tydzień.