Ja w swoim czasie dzwoniłam tak po prostu z obowiązku. Tak te dwa słowa tak po prostu i obowiązek nie powinny chyba iść w parze. Ale u mnie tak było. Dzwoniłam z obowiązku bo normy społeczne tego wymagały.
Nie zależnie od tego jakie ma się wspomnienia z dzieciństwa, a po prostu bo w duchu miałam nadzieję że przy tym telefonie będzie inaczej. Ale głównym uczuciem związanym z taka komunikacją było poczucie winy pomieszanego z rozczarowaniem. Czułam się winna bo dostawałam reprymendę za bycie wyrodną córką, nie skaczącą koło potrzeb matki jak w dzieciństwie. A niestety w tej kwestii potrafi zrobić coś z niczego. A rozczarowana bo gdzieś daleko za każdym razem liczyłam że rozmowa skończy się inaczej. Liczyłam na nie możliwe na potraktowanie mnie jak córki, człowiek. Nie liczyłam na troskę czy wrażliwość. Jedynie na okazanie ciepła, miłego słowa które nie będzie w następnym zdaniu obrócone w obelgę. Czasem nawet zdążały się telefony kiedy już myślałam że coś będzie inaczej i moja nadziej rosła. A potem było znowu to samo. Można powiedzieć wpadłam z deszczu pod rynnę. Dlatego nauka jak ustanawiać granice i jak umieć je utrzymać jest tak istotne. A jeśli ktoś mimo wszystko nie będzie ich respektował, nie jest wart twojego czasu.